Niedzielne popołudnie to wspaniały czas na długi spacer z psem. Łąki, pola, lasy i stawy- a to wszystko do naszej dyspozycji. Pies biegał sobie w najlepsze. Patrzę, nos przy ziemi czyli oznacza, że pies wyczuł coś, tym razem było to coś „bardzo smacznego” i przez psy lubiane- wielka kupa gnoju. Niestety, można było wołać, gwizdać, nawet kabanos nie poskutkował, jak psi nos coś zwęszy to już Amen. Pies ile sił w łapach pobiegł do ekologicznego nawozu do ziemi. Obstawiałem, że podejdzie powącha, opcjonalnie skosztuje tego rarytasu, ale nie tym razem, woń była taka mocna, że pies z impetem jak na główkę do wody wskoczył w sam środek gnoju i zaczął się w nim tarzać. Tak, jakby chciał siebie zapanierować. Efekt- osiągnięty. Chcąc odciągnąć psa od tego sam musiałem za nim wejść do tego. Zapach był obłędny. Cudem doszliśmy do domu mijając ludzi, nie pozostało mi nic tylko założyć kaptur na głowę, żeby nie patrzeć im w oczy, ale było widać, że wykręca im nosy od tego zapachu.
Najgorsze co mogło mnie jeszcze spotkać, to spotkanie sąsiada w windzie, bardzo lubianego sąsiada, który po wjechaniu na 4 piętro był cały zielony :P Ciekawe czy nadal będzie życzył mi miłego dnia?
Gdyby to było wszystko to byłbym szczęśliwy, ale to jednak nie koniec przygody na ten dzień. Wszedłszy do domu, pies otrząsnął się w holu, a ja też zanim zdążyłem zareagować, pies otarł się jeszcze o łóżko w sypialni i wbiegł do salonu i zajął swoje ukochane miejsce na kanapie.
Myślałem, że umrę widząc to! Zdjąłem z siebie wszystko i wrzuciłem do pralki. Pies do wanny, siebie również. Szorowanie i podwójne użycie szamponu nie pomogła. Powinienem teraz „ Wrzucić ją do pralki, siebie zresztą też, załączyć program na gotowanie, temperatura powyżej 100 stopni, do tego spora ilość Vanisha” ale raczej też by nie pomogło. Wszędzie czułem ten zapach. Po tym wszystkim zadałem sobie pytanie: Dlaczego nie kupiłem sobie rybek ? :D
Cudowna woń sugestia
Niedzielne popołudnie to wspaniały czas na długi spacer z psem. Łąki, pola, lasy i stawy- a to wszystko do naszej dyspozycji. Pies biegał sobie w najlepsze. Patrzę, nos przy ziemi czyli oznacza, że pies wyczuł coś, tym razem było to coś „bardzo smacznego” i przez psy lubiane- wielka kupa gnoju. Niestety, można było wołać, gwizdać, nawet kabanos nie poskutkował, jak psi nos coś zwęszy to już Amen. Pies ile sił w łapach pobiegł do ekologicznego nawozu do ziemi. Obstawiałem, że podejdzie powącha, opcjonalnie skosztuje tego rarytasu, ale nie tym razem, woń była taka mocna, że pies z impetem jak na główkę do wody wskoczył w sam środek gnoju i zaczął się w nim tarzać. Tak, jakby chciał siebie zapanierować. Efekt- osiągnięty. Chcąc odciągnąć psa od tego sam musiałem za nim wejść do tego. Zapach był obłędny. Cudem doszliśmy do domu mijając ludzi, nie pozostało mi nic tylko założyć kaptur na głowę, żeby nie patrzeć im w oczy, ale było widać, że wykręca im nosy od tego zapachu.
Najgorsze co mogło mnie jeszcze spotkać, to spotkanie sąsiada w windzie, bardzo lubianego sąsiada, który po wjechaniu na 4 piętro był cały zielony :P Ciekawe czy nadal będzie życzył mi miłego dnia?
Gdyby to było wszystko to byłbym szczęśliwy, ale to jednak nie koniec przygody na ten dzień. Wszedłszy do domu, pies otrząsnął się w holu, a ja też zanim zdążyłem zareagować, pies otarł się jeszcze o łóżko w sypialni i wbiegł do salonu i zajął swoje ukochane miejsce na kanapie.
Myślałem, że umrę widząc to! Zdjąłem z siebie wszystko i wrzuciłem do pralki. Pies do wanny, siebie również. Szorowanie i podwójne użycie szamponu nie pomogła. Powinienem teraz „ Wrzucić ją do pralki, siebie zresztą też, załączyć program na gotowanie, temperatura powyżej 100 stopni, do tego spora ilość Vanisha” ale raczej też by nie pomogło. Wszędzie czułem ten zapach. Po tym wszystkim zadałem sobie pytanie: Dlaczego nie kupiłem sobie rybek ? :D