Tym razem pozwolę sobie zapoczątkować rozwój kategorii "Psie historie". Rozwój miejsca gdzie będziecie przedstawiać historie swoich najlepszych psich przyjaciół:)
Przedstawię Wam krótką historię patrona Naszego sklepu, labradora Rufusa:)
Gdy w Naszym domu pojawiła się ta mała czekoladowa kulka nikt nie spodziewał się jak wielką da Nam szkołę życia i waleczności. Oczywiście jako rozsądni właściciele psa przygotowaliśmy się na przybycie czworonoga, przeczytaliśmy parę książek, znaleźliśmy porządna hodowlę, więc zakup rasy był jak najbardziej przemyślany.Wiedząc że labradory mają skłonność do dysplazji znaleźliśmy mu najlepsza karmę, dawaliśmy witaminy, nie pozwalaliśmy za bardzo się przeciążać, chodzić po schodach, a nawet jeździliśmy z nim windą mimo że mieszkamy na pierwszym piętrze. Niestety...
Zdesperowany tym że nie wiem jak wytłumaczyć że coś się dzieje z moim szczeniakiem poprostu go nagrałem. Muszę przyznać że nawet wtedy nie podejrzewałem jaką ten filmik zapoczątkuje walkę. W bardzo szybkim czasie zostaliśmy skierowani z Rufusem na prześwietlenie. I ten dzień był jednym z najgorszych dni w moim życiu. Dowiedziałem się że pies w którym pokładałem wielkie nadzieje, który w tak krótkim czasie stał się moim najlepszym przyjacielem prawdopodobnie w ciągu miesiąca, dwóch nie będzie chodził. A tym samym trzeba będzie go uśpić. Był to dla mnie tak wielki szok że nie wiedziałem co mam robić. Pierwsza informacja była taka że leczenie będzie kosztować nawet 6 tysięcy. Teraz mogę przyznać że aż mi się ręce trzęsły na samą myśl skąd ja mam wsiąść taką kwotę. Na szczęście dzięki pomocy rodziny i przyjaciół udało się zoperować Rufusa a tym samym uratować mu życie. Wbrew temu co myślałem prawdziwa walka zaczęła się dopiero po operacji pierwszej, a później drugiej łapy. Druga była najgorsza, Rufus nocami piszczący z bólu, ja bliski łez bo nie wiedziałem co mam robić aby mu ulżyć. To był poprostu koszmar. Dwie noce leżałem z Rufusem na podłodze aby mógł się przytulić i zasnąć, jak już zasnął, mimo że było mi naprawdę niewygodnie, bolał mnie kręgosłup i plecy nawet nie drgnąłem bo nie chciałem aby się obudził. Dużo wycierpiał aby zasnąć więc chciałem zrobić wszystko aby się nie obudził a tym samym nie spałem. Następne noce były trochę spokojniejsze. Za każdym razem trzeba było Rufusa wynosić na dwór aby mógł się załatwić. Sam widok psa z łapą w szynie który próbuje się załatwić a nie rozumie dlaczego tak go wszystko boli i ma tyle utrudnień był tak dołujący że nie mogłem tego wytrzymać. Ale z czasem zauważyłem że Rufus się nie poddaje, stara się przetrwać ten ciężki czas tak jakby wierzył że będzie lepiej. Obiecałem sobie że zrobię wszystko w miarę swoich możliwości a nawet więcej aby ten mały czekoladowy labrador który tak kurczowo trzyma się życia przetrwał. Myślenie że po operacji i okresie rekonwalescencji wszystko w miarę wróci do normy było błędem. W kwietniu Rufus miał nadal problemy z chodzeniem. Wtedy już postanowiliśmy że musimy poddać go rehabilitacji bo przez brak ruchu dalej ma problemy z chodzeniem. Walka jeszcze się nie skończyła.
Dostaliśmy namiary na rehabilitantów którzy zazwyczaj zajmują się ludźmi ale czasami pomagają również zaprzyjaźnionym psiakom. Muszę przyznać że byłem na początku sceptycznie nastawiony ale już pierwsza wizyta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Rehabilitacja trwała bardzo długo, mimo nie łatwej sytuacji finansowej starałem się jak mogłem aby Rufus był na wizytach regularnie. Powoli wychodziliśmy z tego bólu i strachu.... Minął już ponad rok od zakończenia rehabilitacji. Rufus ma w tej chwili trochę zdeformowane przednie łapy ale śmiga po polanie aż miło. Za każdym razem gdy biegnie to się uśmiecham:) Pamiętam jak pobiegł kłusem po raz pierwszy to normalnie popłakałem sie jak dzieciak:):)
Całą tą historię chciałbym zadedykować wszystkim tym którym w życiu jest ciężko, którzy myślą że już nie dadzą rady, że są już na granicy wytrzymałości. Nie poddawajcie się!! Skoro My i Rufus potrafiliśmy walczyć i osiągnąć sukces wy też to potraficie. Nie wiadomo jaki jutro będzie dzień, lepszy czy gorszy, ale trzeba mieć wiarę w to że wszystko jakoś się naprostuje, że będzie lepiej, że kiedyś ten koszmar się skończy.
Pamiętajcie. Jutro będzie lepiej:)
Pozdrawiam
Marcin Perkowski
Właściciel sklepu dla psów Benkoda.
www.benkoda.pl
Nasz bohater. Rufus. sugestia Zaakceptowane
Witam:)
Tym razem pozwolę sobie zapoczątkować rozwój kategorii "Psie historie". Rozwój miejsca gdzie będziecie przedstawiać historie swoich najlepszych psich przyjaciół:)
Przedstawię Wam krótką historię patrona Naszego sklepu, labradora Rufusa:)
Gdy w Naszym domu pojawiła się ta mała czekoladowa kulka nikt nie spodziewał się jak wielką da Nam szkołę życia i waleczności. Oczywiście jako rozsądni właściciele psa przygotowaliśmy się na przybycie czworonoga, przeczytaliśmy parę książek, znaleźliśmy porządna hodowlę, więc zakup rasy był jak najbardziej przemyślany.Wiedząc że labradory mają skłonność do dysplazji znaleźliśmy mu najlepsza karmę, dawaliśmy witaminy, nie pozwalaliśmy za bardzo się przeciążać, chodzić po schodach, a nawet jeździliśmy z nim windą mimo że mieszkamy na pierwszym piętrze. Niestety...
Zdesperowany tym że nie wiem jak wytłumaczyć że coś się dzieje z moim szczeniakiem poprostu go nagrałem. Muszę przyznać że nawet wtedy nie podejrzewałem jaką ten filmik zapoczątkuje walkę. W bardzo szybkim czasie zostaliśmy skierowani z Rufusem na prześwietlenie. I ten dzień był jednym z najgorszych dni w moim życiu. Dowiedziałem się że pies w którym pokładałem wielkie nadzieje, który w tak krótkim czasie stał się moim najlepszym przyjacielem prawdopodobnie w ciągu miesiąca, dwóch nie będzie chodził. A tym samym trzeba będzie go uśpić. Był to dla mnie tak wielki szok że nie wiedziałem co mam robić. Pierwsza informacja była taka że leczenie będzie kosztować nawet 6 tysięcy. Teraz mogę przyznać że aż mi się ręce trzęsły na samą myśl skąd ja mam wsiąść taką kwotę. Na szczęście dzięki pomocy rodziny i przyjaciół udało się zoperować Rufusa a tym samym uratować mu życie. Wbrew temu co myślałem prawdziwa walka zaczęła się dopiero po operacji pierwszej, a później drugiej łapy. Druga była najgorsza, Rufus nocami piszczący z bólu, ja bliski łez bo nie wiedziałem co mam robić aby mu ulżyć. To był poprostu koszmar. Dwie noce leżałem z Rufusem na podłodze aby mógł się przytulić i zasnąć, jak już zasnął, mimo że było mi naprawdę niewygodnie, bolał mnie kręgosłup i plecy nawet nie drgnąłem bo nie chciałem aby się obudził. Dużo wycierpiał aby zasnąć więc chciałem zrobić wszystko aby się nie obudził a tym samym nie spałem. Następne noce były trochę spokojniejsze. Za każdym razem trzeba było Rufusa wynosić na dwór aby mógł się załatwić. Sam widok psa z łapą w szynie który próbuje się załatwić a nie rozumie dlaczego tak go wszystko boli i ma tyle utrudnień był tak dołujący że nie mogłem tego wytrzymać. Ale z czasem zauważyłem że Rufus się nie poddaje, stara się przetrwać ten ciężki czas tak jakby wierzył że będzie lepiej. Obiecałem sobie że zrobię wszystko w miarę swoich możliwości a nawet więcej aby ten mały czekoladowy labrador który tak kurczowo trzyma się życia przetrwał. Myślenie że po operacji i okresie rekonwalescencji wszystko w miarę wróci do normy było błędem. W kwietniu Rufus miał nadal problemy z chodzeniem. Wtedy już postanowiliśmy że musimy poddać go rehabilitacji bo przez brak ruchu dalej ma problemy z chodzeniem. Walka jeszcze się nie skończyła.
Dostaliśmy namiary na rehabilitantów którzy zazwyczaj zajmują się ludźmi ale czasami pomagają również zaprzyjaźnionym psiakom. Muszę przyznać że byłem na początku sceptycznie nastawiony ale już pierwsza wizyta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Rehabilitacja trwała bardzo długo, mimo nie łatwej sytuacji finansowej starałem się jak mogłem aby Rufus był na wizytach regularnie. Powoli wychodziliśmy z tego bólu i strachu.... Minął już ponad rok od zakończenia rehabilitacji. Rufus ma w tej chwili trochę zdeformowane przednie łapy ale śmiga po polanie aż miło. Za każdym razem gdy biegnie to się uśmiecham:) Pamiętam jak pobiegł kłusem po raz pierwszy to normalnie popłakałem sie jak dzieciak:):)
Całą tą historię chciałbym zadedykować wszystkim tym którym w życiu jest ciężko, którzy myślą że już nie dadzą rady, że są już na granicy wytrzymałości. Nie poddawajcie się!! Skoro My i Rufus potrafiliśmy walczyć i osiągnąć sukces wy też to potraficie. Nie wiadomo jaki jutro będzie dzień, lepszy czy gorszy, ale trzeba mieć wiarę w to że wszystko jakoś się naprostuje, że będzie lepiej, że kiedyś ten koszmar się skończy.
Pamiętajcie. Jutro będzie lepiej:)
Pozdrawiam
Marcin Perkowski
Właściciel sklepu dla psów Benkoda.
www.benkoda.pl